Wędrówkę zacząłem na stacji PKP w Modlinie. Dworzec sfotografowałem przy okazji ostatniej wyprawy, toteż bez zwłoki ruszyłem szlakiem czerwonym. Przed Wisłą szlak odbił w lewo. Po schodkach zszedłem na wał. Po przejściu półtora kilometra zobaczyłem pryzmy piasku wydobywanego z rzeki.
 |
Pryzmy piasku wiślanego |
Szedłem dalej wałem, wypatrując, czy szlak nie odbija w którąś stronę. Rzeczywiście przy alei wierzb zobaczyłem, że szlak oddala się w kierunku Wisły.
 |
Wierzbowa aleja |
Zszedłem i zapuściłem się głębiej, dostrzegając kolejne coraz bardziej niewidoczne i zamazane oznaczenia szlaku. W pewnym miejscu szlak się urwał. Droga skręcała w lewo, a na wprost wśród wysokich chwastów była wydeptana ścieżka. Zgodnie z wielokrotnie sprawdzoną maksymą: "Jeżeli szlak nie skręca, idź prosto." ruszyłem naprzód, aż zatrzymałem się kilkanaście metrów od brzegu Wisły.
 |
Tuż nad Wisłą |
Gdy szedłem wałem nie mogłem dostrzec wody, bo zasłaniały ją drzewa. Dlatego, gdy stanąłem przy brzegu, nie żałowałem błądzenia. Wróciłem do drogi i ruszyłem na wschód. Nadal nie widziałem oznaczeń szlaku, a droga stawała się coraz bardziej dzika. Tak wyobrażałem sobie amazońską puszczę.
 |
Nadwiślańska knieja |
Uznałem, że pora wracać na wał. Znalazłem wydeptaną ścieżkę, którą wyszedłem na pole. Posuwając się wzdłuż jego granicy, doszedłem do północnego krańca, gdzie było widać ślady ognisk. Dalej było zagłębienie, zarośla, a resztę zasłaniały drzewa. Jeden gruby pień leżał zwalony, łącząc przeciwległe brzegi. Poszedłem dołem po grząskim gruncie, ale uznałem, że należy się wycofać, aby nie zostawić obuwia w błocie, nieprzenikniona ciemność lasu po drugiej stronie też nie nastrajała optymistycznie. Nie było sensu iść na wschód, gdzie stała woda. Przeszedłem kilkadziesiąt kroków na zachód, aż ujrzałem przecinkę w lesie i wał. Wystarczyło przedrzeć się przez półtorametrowe pokrzywy i inne chwasty. Gdy zszedłem niżej znów straciłem cel z oczu, ale tym razem wiedziałem, że niewiele mi brakuje, aby do niego dojść. Przebijałem się systematycznie, aż w końcu się udało.
 |
Łąka, na której ukrywały się jelenie |
Z wału dostrzegłem wystającą spomiędzy traw główkę jelenia. Gdy się skoczył, zobaczyłem, że w ślad za nim podążył jeszcze jeden. Po kolejnych kilometrach doszedłem do drogi numer 630, gdzie zakończyłem pierwszy etap wędrówki i zacząłem marsz przez Lasy Chotomowskie.
 |
Lasy Chotomowskie |
Minąłem plażę w Trzcianach. Mniej więcej półtora kilometra dalej przeoczyłem miejsce, w którym szlak skręcał z leśnej drogi w prawo w wąską ścieżkę. Nadłożyłem kilkadziesiąt metrów, ale udało się wrócić na właściwy szlak. Przeszedłem jeszcze obok rozległego obszaru upraw leśnych i dotarłem do Chotomowa. Szybko znalazłem się na stacji kolejowej.
 |
Stacja PKP Chotomów |
Podsumowanie etapu 18. Modlin, PKP – Chotomów PKP (12 lipca 2015)
- Dystans: 19 km
- Postęp: 217,1 km / 235,9 km = 92,0%
- Dystans wg Endomondo: 21,22 km (264,48 km)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz